Pozwalać dziecku spędzać czas przed telewizorem, czy nie pozwalać A może w ogóle zrezygnować z telewizora? Oto są pytania?
Każdy dorosły może sam zdecydować czy i co chce oglądać. Inaczej ma się rzecz z dzieckiem. Większość maluchów uwielbia telewizję. Cartoon Network, inne kanały „grające” bajki z częstotliwością 24/24.
Czy jest sens pozbawiania ich tej przyjemności? Czy może też znaleźć złoty środek i wykorzystać telewizję dla umocnienia więzi w rodzinie? To pytania, na które warto poszukać odpowiedzi.
Spis treści
Z życia wzięte
Normalnie muszę Ci powiedzieć, że tak mam zawsze. Dosłownie NORMA. Nasz prawie 3 letni border collie stojąc przed wyjściowymi drzwiami ewidentnie przebiera łapami, bo to sobotni poranek. Dlaczego przebiera? No wiadomo. Każdy ma prawo do porannej toalety!
Realizując zamysł utrwalania nawyków proszę swojego Syna: – Maćku, ubieramy się i idziemy z Bouree’m (bo tak wabi się jeden z naszych czworonogów) na spacer. 30 minutowa poranna przechadzka nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
W odpowiedzi na to usłyszałem:
– Tata, a czy mogę obejrzeć jeszcze jeden odcinek “Niesamowitego świata Gumballa”? – pytanie mojego Syna wyrwało mnie z rytmu podejmowania zwykłych czynności sobotniego poranka.
– Możesz, ale tylko jeden – w odpowiedzi przekazałem treści, których Maciek już nie przyjmował, bo oglądał i słuchał i wryty. W zasadzie powiedziałem to na odczepnego. Mój błąd. Wiem.
Kilkanaście minut później.
– A jeszcze jeden mogę? Bo nie wiem, co się stało z moim ulubionym bohaterem i normalnie nie wytrzymam, jak się tego nie dowiem – kolejne pytanie równie skutecznie jak poprzednie, postawiło mnie do pionu.
Nie wiadomo kiedy minęła zegarowa godzina, a Maciek wciąż siedział przed telewizorem i oglądał.
Nie tylko szczęśliwi czasu nie liczą. Również mocno ojciec, który ma zaplanowaną sekwencję domowych sobotnich działań. Gdy spojrzałem na zegarek, było naprawdę późno i Maciej na pewno nie zdąży na sobotnią naukę pływania. Wszystko przez ten telewizor. Gdyby go nie było, sprawa być może byłaby dużo prostsza. Czy rzeczywiście?
Trudne decyzje
To naprawdę nie jest prosta decyzja. Jeśli zrezygnowałbym z telewizora, to tym samym mój Syn nie będzie miał dostępu do ulubionych przez niego programów i bajek. Jednak co mogę mu zaoferować w zamian? Tablet, czy laptop odpada, bo to w sumie podobne medium, a jedynie mniejszy ekran. Może czas postawić na kreatywność – moją i Syna? Co jednak, jeśli ja niemal codziennie mam tyle pracy, że zmęczenie bierze górę i na nic poza odpoczynkiem, nie mam już siły?
A może po prostu iść na kompromis – mieć telewizor, ale włączać go tylko o określonych porach i na wyznaczony czas? Na przykład na wspólne oglądanie filmów z dzieckiem.
To właśnie mój wybór. Nie sprzedałem telewizora i raczej tego nie zrobię, z czego cieszy się mój Syn. Przez chwilę próbował przeciągać czas spędzony przez ekranem, bo przecież po każdej bajce jest następna i to jeszcze ciekawsza (z jego punktu widzenia). Wiedział jednak, że może wybrać tylko jedną bajkę dziennie i widząc moją stanowczość, musiał tę zasadę zaakceptować.
Pozostał problem weekendów, kiedy czasu było nieco więcej i zdarzały się sytuacje, kiedy Maciuś oglądał nie jedną, ale kilka lub kilkanaście bajek. I to jedną po drugiej. Tak było przez kilka tygodni, ale nie chciałem, by tak pozostało. Maciej, to mądry mały chłopiec i wiedziałem, że w temacie oglądania telewizji, możemy znaleźć jakieś dobre rozwiązanie. Złoty środek, z którego obaj będziemy bardzo zadowoleni.
Wygrany – przegrany
Pakiet telewizyjny, który wykupiłem, pozwala na obejrzenie programów o bardzo różnej tematyce. Chwilę przed godziną emisji ulubionej bajki mojego Syna, usiedliśmy przed wyłączonym telewizorem i przeprowadziliśmy męską rozmowę. Zapytałem wówczas, co najbardziej lubi oglądać.
Okazało się, że bajki. Najlepiej takie w odcinkach. I żeby tych odcinków było dużo, najlepiej jeden po drugim. Dlatego zawsze czeka na weekend. Wówczas nie ma zajęć szkolnych i można w spokoju zająć się oglądaniem. Oczywiście o ile któryś z rodziców nie będzie widział tej sytuacji inaczej.
Do tej pory Syn oglądał bajki sam, bo ja wciąż miałem coś do zrobienia i potrzebowałem chwili spokoju. Maciek oczywiście nie miał nic przeciwko.
Gdy dowiedziałem się, jakie są ulubione bajki Syna, usłyszałem pytanie:
– Tata, a ty, co lubisz oglądać?
Przyznam, że tu mnie zaskoczył. Mimo to, szybko odrzekłem: – Programy o podróżach. Chciałbym kiedyś pojechać do miejsc, które widziałem w tych programach. – A pokażesz mi, gdzie chciałbyś najbardziej? – pytał dalej. – Jasne. Chyba nawet teraz leci mój ulubiony program. Jak chcesz, możemy razem obejrzeć.
Maciuś nie krył zadowolenia, był wręcz zachwycony. Co chwilę pytał o to, co działo się na ekranie i kiedy tam pojedziemy. Gdy skończył się odcinek, postanowiłem coś zaproponować.
Propozycja nie do odrzucenia
– A może razem będziemy oglądać coś fajnego w telewizji? Tylko, że ja tak dłużej mogę dopiero w sobotę i niedzielę. A chciałbym oglądać z Tobą nie tylko moje ulubione programy, ale też fajne bajki i filmy.
Chyba nie muszę przekonywać, że moją propozycję, Syn przyjął z wielką radością. Co więcej, zdarzyło mu się parę razy, że zamiast bajki, obejrzał mój ulubiony program podróżniczy. Gdy prosił o jego włączenie, siadałem w pobliżu i czuwałem, by treść była odpowiednia dla mojego małego podróżnika.
Od tamtego czasu, w weekendy wybieramy różne programy. Albo kilka odcinków ulubionego serialu Maciusia, albo tego o podróżach. Co jakiś czas oglądamy bajki pełnometrażowe: przygodowe i takie, przy których obaj się wzruszamy. Podczas oglądania dużo rozmawiamy. Śmiejemy się, żartujemy i zastanawiamy się, jakby to było, gdybyśmy byli na miejscu bohaterów.
Przekonałem się, że telewizor sam w sobie nie jest czymś złym. To tylko urządzenie, które mądrze wykorzystane, może przynieść wiele dobrego: umocnić i pogłębić relację, pobudzić wyobraźnię, rozpalić pasje – choćby tę do podróży.
Wspólne oglądanie filmów – zadania do wykonania
Wspólne oglądanie filmów, tak samo jak realizacja wspólnych pasji może służyć wzmacnianiu relacji między mną i moim Synem. W naszym przypadku powiem nawet, że wzmacnia ją. Wybieramy wartościowy film, a potem oglądamy go zajadając przy tym wcześniej starannie przygotowane przekąski. Chcemy, aby filmy, które wybieramy, zawsze miały to “coś”, tzn. niebanalną fabułę, dobre przesłanie. Szukamy tylko wartościowych filmów. Oglądamy, a potem rozmawiamy.
To, czas cenny niezależnie od tego, czy dużo w tym czasie rozmawiamy, czy też zanurzeni w historii, którą oglądamy, siedzimy w milczeniu. najważniejsze jest to, że mój Syn wie, że jest dla mnie najważniejszy, bo dzielę z Nim swój czas i uwagę. Wiem, że ja też jestem ważny dla Niego.
Wiesz jaki film wybrać? Nie? Mam dla Ciebie propozycję. Zobacz ze swoim dzieckiem – Coco. Na pewno nie pożałujesz wyboru.