Tata i Syn na kajakach. Spływ kajakowy w Borach Tucholskich

Szykowaliśmy się na ten wyjazd od niespełna roku. Na wspólną przygodę przygotowywaliśmy się nie tylko fizycznie. Nastawienie psychiczne też ma tu znaczenie. Po doświadczeniach wspólnego kajakowania z 2017 r. w tym roku postanowiliśmy być silniejsi. Bardziej wytrwali. Sądziliśmy, że tak jak w roku ubiegłym zwiedzimy piękne zakątki przyrody nad Bugiem. Wybraliśmy inną opcję. Spływ kajakowy w Borach Tucholskich.

Plan działania

w dniu wyjazdu oddaję krawata… będzie jakiś w kolorze le bleu, garnitur na wieszak… obowiązkowo do szafy – garnitur w sądzie tak, na kajakach na nic się nie zda; swoje musi odczekać – ale to dopiero po pracy. Następnie pakuję rzeczy i zabieram obowiązkowo namiot. butla z gazem – jest i worki żeglarskie też. Dwa. Mniejszy Macieja. Mój ten drugi. WIĘKSZY i ten cięższy.

No więc jesteśmy prawie przygotowani na wspaniałą wyprawę, na spływ kajakowy w Borach Tucholskich. Jutro wspólną zaczynamy przygodę, będzie kajak i pagaje. Pogoda. Przyroda. Przygoda i mnóstwo zieleni.
Spływ kajakowy w Borach tucholskich zaczynamy w miejscowości Parzyn. Swornegacie to nasza meta. (Swornegacie?! nie znam lepszej nazwy miejscowości).

Czego możemy się spodziewać?

Szykuje się prawdziwa męska wyprawa. Ojciec i Syn. Wzmacnianie więzi. Zacieśnianie relacji. Walka z trudnościami. Wybryki pogody i przyrody. Walka z ograniczeniami i słabościami. Godzinne rozmowy o właściwie rozumianej wolności, a także o tym z czego zbudowany jest kajak. Dlaczego tratwa z bali płynie relatywnie tak wolno. Stanowczo zbyt wolno. No i klasyczne pytanie – dlaczego to musiał być Ikar? … już doczytuję…

No i postając w sferze życzeń… oby nie lało jak z cebra. Oby nie grzmiało. Oby łamane wiatrem gałęzie drzew nie wpadały z impetem w wodę. Oby nikomu nic złego się nie stało.

W ubiegłym roku zaliczyliśmy gradobicie. Oby nie tym razem. Obyśmy zdrowi wrócili i silniejsi. Oby wszystko się udało

Proszę poczekaj...
Podobne wpisy