Myślę, że można to już zdecydowanym powiedzieć głosem – rok szkolny 2018/2019 to historia. Przy czym słowo “historia” ma tu wielkie znaczenie. Zaczynają się bowiem wakacje i przed nami, i naszymi dzieciakami niejedna historia. Mam nadzieję przeczytana. Wychodzę z założenia, że w czasie wakacji można wykorzystać umiejętności czytania ze zrozumieniem. Szykujemy się na wyjazd i… zabieramy ze sobą książki. Czytamy na wakacjach. Chciałem napisać o serii wydawniczej czterech książek, którą chcemy zabrać ze sobą w podróż. Detektyw Max.
Jak zaszczepić w dziecku bakcyla dedukcyjnego myślenia? Nie jedynym, ale w moim przekonaniu, bardzo dobrym sposobem, będzie książka detektywistyczna. Oczywiście dostosowana do wieku naszej pociechy i na tyle dobra, by bez reszty wciągnęła małego czytelnika.
Spis treści
Z książki wzięte
Właśnie zaczynałem się zastanawiać, dlaczego nie poprosiłem o pomoc mojego znacznie bardziej technicznego kumpla, Błotniaka Kąkola, by naprawił mój Fotel do Myślenia, kiedy ktoś zapukał.
– Wejść! – zawołałem i westchnąłem.
Do środka wszedł Karol Foster, kumpel z równoległej klasy. Wyglądał jak wypłosz. Należał do osób, które wydają się pulchne, choć wcale pulchne nie są. Nosił niewielkie, okrągłe okularki i miał w zwyczaju co chwila pociągać nosem. Wydał się nieco przestraszony. Przyniósł wymiętą kartkę zapisaną odręcznie.
– Co mogę dla ciebie zrobić, Karol? – zapytałem. – Kto cię do mnie przysłał i po co? Zaskoczony pociągnął nosem. – Skąd wiedziałeś, że to nie był mój pomysł, żeby tu przyjść?
– Ludzie potrzebujący mojej pomocy zazwyczaj nie wyglądają na takich, którzy chcą stąd zwiać – odpowiedziałem. – Poza tym karteczkę, którą trzymasz, przygotował ktoś dorosły. Poznaję po piśmie. Podejrzewam, że zapisał na niej jakieś szczegółowe instrukcje.
– Tak – stwierdził Karol i znów pociągnął nosem. – To mój brat Edward. Ma dziewiętnaście lat.
– A dlaczego potrzebuje mojej pomocy?
– Ukradziono mu komiks.
Zmrużyłem oczy.
– Hmm. No tak. Rzeczywiście mogło go to zdenerwować. Słuchaj… Nie chcę być niemiły, ale ta sprawa powinna trafić do wydziału Śledztw Nie Tak Istotnych. Albo nawet do Niech Idzie i Kupi Kolejny Egzemplarz!
Karol nagle przypomniał sobie o kartce, rozprostował ją i sprawdził coś dwa razy.
– Ten komiks jest wart pięćset tysięcy.
Detektyw Max – nasza postać
Nazywam się Max Smart i jestem prywatnym detektywem. Chodzę do szkoły Świętego Egberta, mam biuro w szopie w ogrodzie, a to są akta moich spraw. W odróżnieniu od innych detektywów nie mam partnera. Tę działkę zostawiam Tobie!
Oto nasz nauczyciel detektywistycznego fachu i jednocześnie główny bohater czteroczęściowej serii przygodowej wydanej przez Hachette Polska, autorstwa Simon Cheshire, zatytułowanej “Detektyw Max“.
Przyznam szczerze, że i mnie wciągnęły śledztwa tego młodego detektywa i w wolnych chwilach, zachęcany przez Macieja, przerzucałem kolejne kartki książki, chcąc poznać rozwiązania nie takich znów prostych zagadek.
Od szczegółu do ogółu
Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje na pierwszy rzut oka. Z każdym nowym, prowadzonym przez Maxa śledztwem, również dla nas, stawało się to coraz bardziej oczywiste. Detektywi widzą świat nieco inaczej. Ich zmysły są wyostrzone, a spostrzegawczość dużo większa, niż u zwykłych śmiertelników. Niezależnie, czy to Sherlock Holmes, Monk czy Colombo, ludzie z ich zdolnościami potrafią dostrzec to, co skrzętnie ukrywają przestępcy. Gdy ogląda się ich w akcji, ma się wrażenie, że w ich umysłach zainstalowano przynajmniej kilka dodatkowych kości pamięci operacyjnej.
Skoro Max może rozwiązywać takie sprawy, to czemu nie my? – pomyślałem czytając “Detektwa Maxa i klątwę pradawnej maski”, czym podzieliłem się z moim Synem. Przyznał rację i ponaglił, byśmy wrócili do lektury, bo właśnie zaczęliśmy pierwszy rozdział kolejnej sprawy Maxa
Sztuka dedukcji – nie tylko zamek pamięci
Być może czytając przygody Sherlocka Holmesa zastanawiałeś się nad tym, czy dostęp do zamku pamięci posiadają tylko wybitne jednostki, ludzie o nieprzeciętnej inteligencji, bujnej wyobraźni i chłonnym umyśle, czy też może niekoniecznie.
Mózg, podobnie jak każdy ludzki mięsień, można ćwiczyć, a zagadki detektywistyczne to z pewnością jedna z ciekawszych umysłowych siłowni. Książka “Detektyw Max” może okazać się całkiem dobrym początkiem na drodze do rozwinięcia ponadprzeciętnych umiejętności dziecięcego umysłu. Połączone z naturalną ciekawością świata, uczynią jego życie ciekawszym i niezwykłym.
Jeśli bakcyl zostanie połknięty, na historiach Detektywa Maxa z pewnością się nie skończy. I dobrze.
Fotel Do Myślenia – najważniejszy rekwizyt detektywa Maxa
Max ma swoje biuro, które nazywa Kwaterą Główną. Oto, co o niej pisze:
Nazywam ją Kwaterą Główną, choć tak naprawdę jest zwykłą szopą stojącą w ogrodzie obok mojego domu. To niewielki ogród i niewielka szopa, w dodatku muszę ją dzielić z kosiarką do trawy i zestawem narzędzi ogrodowych. Mam jednak drewniane biurko oraz szafkę pełną papierów i notatek związanych z prowadzonymi śledztwami. Ale najważniejszy jest Fotel do Myślenia. To poobijany stary skórzany mebel, który kiedyś był czerwony, jednak teraz straszy wypłowiałym brązem. Rozsiadam się na nim, kładę nogi na biurku i patrzę w niebo przez okienko z plesiglasu. Myślę. Każdy detektyw powinien mieć taki Fotel do Myślenia. Jestem przekonany, że Philip Marlowe rozwiązałby wszystkie swoje sprawy podczas jednego opowiadania, gdyby miał podobny mebel.
Po przeczytaniu tego fragmentu w mojej głowie pojawiło się pytanie: czy mamy w domu fotel do myślenia?
Po chwili namysłu, okazało się, że nie, dlatego od razu wpisałem go na listę rzeczy do kupienia. W końcu każdemu z nas zdarza się trafić na trudną sprawę i chwila spędzona w takim fotelu, może znacznie przyspieszyć jej rozwiązanie. Postanowiliśmy przy okazji zawrzeć z Maćkiem umowę, że nie przeszkadzamy temu, kto akurat w fotelu siedzi. Chyba, że jest to coś bardzo, ale to bardzo ważnego.
Detektywistyczna lupa – symbol skupienia
Jest coś jeszcze, czego obaj nauczyliśmy się z lektury Detektywa Maxa: skupienia na jednej rzeczy. Wbrew ogólnie przyjętym opiniom dotyczącym wielozadaniowości, nasz umysł nie potrafi robić kilku rzeczy na raz, a jedynie przeskakuje z jednej na drugą. Dlatego najlepiej robić jedną rzecz na raz. Gdy więc zabieramy się za coś ważnego i nastawiamy umysł na znalezienie rozwiązania, nakładamy na niego pewnego rodzaju filtr. Od tej pory przeszukuje on wszystko pod kątem ważnej dla nas sprawy. Przesiewa docierające do nas informacje i zaczynamy dostrzegać to, co związane jest właśnie z tą sprawą.
Tak właśnie działał Max, gdy tylko pojawiała się nowa zagadka do rozwiązania. Od pierwszych chwil gromadził informacje, badał sprawę z pomocą przyjaciół, rozmawiał z podejrzanymi i poszkodowanymi, oglądał miejsce zdarzenia. Sprawa była najważniejsza. Niemal wszystkie jego myśli krążyły wokół niej.
Gdy siadał w Fotelu do Myślenia, wszystko, co do tego czasu odkrył, układało się w logiczną całość, tworząc ścieżkę prowadzącą do wyjaśnienia sprawy.
Uwaga wciągają na maxa!
Nawet nie wiedziałem, że książki detektywistyczne mogą być aż tak wciągające, a już na pewno nie te dla dzieci. Okazało się, że się myliłem. Sprawy prowadzone przez detektywa Maxa naprawdę nie są banalne i miałem spore problemy z domyślaniem się, jak się skończą. Podobnie zresztą jak Maciej. Podczas wspólnej lektury, co chwilę na głos zastanawialiśmy się, kogo ma na myśli Max, gdy na kartach książki pytał nas, czy już wiemy, jakie jest rozwiązanie.
Poza tym, Maciek zainteresował się mową ciała. Pomyślał, że przyda mu się w szkole w przyszłym roku szkolnym i na podwórku. Kto wie, może też pozostałe dziedziny detektywistyczne, na dobre zagoszczą w kręgu jego zainteresowań.
Gorąco polecamy wszystkie cztery części przygód Detektywa Maxa, a my zabieramy się za poszukiwanie podobnych, mocno wciągających tytułów. Jeśli tylko znacie coś podobnego, zostawcie namiary w komentarzu. W imieniu swoim i Macieja, dziękuję i życzę Wam w pełni udanych wakacji. Na pewno będą udane!